Zazdrość skrywa niepewność i lęk, że nie zasługujemy na miłość. To ukryte, nawet przed sobą, poczucie małej wartości sprawia, że myślimy, że to niemożliwe, żeby ktoś nas wybrał i chciał z nami być.
Skutek? Potrzeba absolutnej wyłączności i przekonanie, że zostaniemy prędzej czy później porzuceni. Podejrzliwość w stosunku do najbliższej osoby (pewnie jest z nami tylko dlatego, że się jeszcze nie zorientowała, jak mało jesteśmy warci). Uzależnienie od partnera/partnerki – uczucia i przywiązanie innych są nam niezbędne do potwierdzania naszej wartości. Kiedy wpadamy w takie uzależnienie? Kiedy obciążamy nasz związek oczekiwaniami nie do spełnienia. Oczekiwaniami, że będziemy jedyni, najważniejsi, że będziemy „posiadać” drugą osobę, a jej obecność nas uszczęśliwi. Że będziemy mogli przestać się starać, być uważną/uważnym, że to partner/partnerka weźmie za nas odpowiedzialność i przeniesie nas na rękach przez życie. Tkwimy w tych nierealnych nadziejach, bo nie zdajemy sobie sprawy, że są tylko złudzeniami.
Zazdrość oznacza niepewność i nieufność. Spodziewamy się zdrady, więc albo chcemy kontrolować swojego partnera/partnerkę albo depresyjnie oczekujemy nieuniknionego. Kiedy już nachodzi, reagujemy pychą (jak śmiesz wybrać kogoś innego?) albo żebractwem emocjonalnym (bez Ciebie moje życie nie ma sensu).
Zazdrość to dojmujące poczucie niesprawiedliwości. Przekonanie, że innym wiedzie się lepiej. Obarczanie innych (łącznie z Bogiem) za nasz zły los. Użalanie się nad sobą w przeświadczeniu, że nic od nas nie zależy. Pytanie: dlaczego ja? dlaczego mnie to spotyka? i nie szukanie odpowiedzi. Nieuznawanie własnej odpowiedzialności za to, co nas spotyka. Widzenie sukcesów i szczęścia innych bez uwzględniania włożonego w osiągnięcie tego wysiłku, czasu i zaangażowania.
Uwolnienie się z zazdrości wymaga przełamania bezwładu przyzwyczajeń, niewiary we własne siły i lenistwa. Wymaga wysiłku. Uznania, że los zawsze jest dobry, bywa tylko łatwy albo trudny. Wykorzystania trudności jako impulsu do refleksji i rozwoju. Pamiętania, że pewnie całkiem od zazdrości nie uwolnimy się nigdy, bo chyba tylko święci są od niej wolni.
Jeśli chcemy się uwolnić od zazdrości, nie możemy jej wypierać. Lepiej jest sobie na nią pozwolić, ale jednocześnie uznać ją za błąd, nie dać się jej prowadzić. Musimy nauczyć się dojrzałej miłości, która nie czyni naszego związku jedyną treścią naszego życia, a najbliższej osoby – naszą własnością. Wymaga to także poznania siebie, swojej wartości. Musimy chcieć poznać prawdę o sobie.
Tekst powstał na postawie książki „Siedem boskich pomyłek. Renata Dziurdzikowska i Wojciech Eichelberger rozmawiają”, Wydawnictwo Do, 2000