psychoterapia proces wykluwanie

Dojrzały egoizm

Dziś fragment pewnej mojej rozmowy, którą uznałem za inspirującą: o dojrzewaniu, egoizmie i wzajemnym szacunku.

– Skąd to określenie: „dojrzały egoizm”?

– Chciałam podkreślić, że egoizm jest potrzebny. Myślę, że każdemu z nas, ale są tacy, którzy to już wiedzą, tacy, którzy to podejrzewają, tacy, którzy o nim marzą i też tacy, którzy z nim walczą w każdym, nawet najmniejszym, przejawie. Chciałam też zaprotestować przeciwko powszechnemu przekonaniu, że egoizm jest jednoznacznie zły i należy go potępiać. U innych i u siebie. Zawsze. Dlatego do „egoizmu” dodałam „dojrzały”. Mnie to połączenie przekonuje. A Ciebie?

– Jeszcze nie wiem – zobaczę jak się nasza rozmowa rozwinie. Jak zostałaś dojrzałą egoistką?

– Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że pytasz o proces, który trwał dekadę. Możliwe, że nadal trwa, czyli mamy już ponad dekadę. Ale do rzeczy. Zaczynałam, jakby to ująć, z pozycji standardowej. Mam na myśli to, że byłam standardowym „produktem” wychowania, które zakładało, że trzeba być miłym, słuchać starszych, nie sprawiać swoją osobą zbytniego kłopotu, być pożyteczną i pomocną. Nie przyszło mi wtedy do głowy, żeby to zakwestionować, więc starałam się… Kiedy miałam 30 lat, zaczęłam swoją pierwszą terapię. Naturalnie, nie było wtedy moim celem zostanie dojrzałą egoistką, tylko pozbieranie się w nowej rzeczywistości, w której się znalazłam i która, delikatnie mówiąc, nie była zadowalająca. Chodziłam do mojej terapeutki raz w tygodniu, na 50-cio minutową sesję. I przez te 50 minut odmieniałam „ja” przez wszystkie przypadki i czasy. To była nowość: mówiłam o sobie, o swoich krzywdach, odkrywałam swoje potrzeby, opowiadałam swoją historię, odkrywałam, także przed sobą, swoje uczucia. Ja, moje, najmojsze. Teraz nie wydaje mi się dziwne, że po odkryciu, jak bardzo do tej pory brałam pod uwagę innych kosztem siebie, zapragnęłam to zmienić. Odbiłam mocno w stronę egoizmu. Nie nazwałabym jednak tego stadium „dojrzałym”. Odbiłam „nadmiarowo”, jak wahadło, które wychylone zbyt w jedną stronę, odbija za bardzo w drugą, zanim znajdzie się w równowadze.

– Jak na to odbicie zareagowało Twoje otoczenie?

– Moim przyjaciołom nie było łatwo. Przypominam sobie, że zdarzało mi się usłyszeć: „Zmieniłaś się!” i nie było w tym ani trochę zachwytu. Raczej tęsknota za kimś, kim już nie byłam. Nie chciałam, nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zawrócić z tej drogi „wahadła”. Moi bliscy musieli się z tym pogodzić.

– I co było dalej?

– Jakoś ten mój dopiero co odkryty egoizm dojrzewał przez cały czas. Nie da się opowiedzieć każdego kroku. Skupię się więc na kolejnym „kroku milowym”. To pewnie nic odkrywczego, ale im bliższa nam osoba, im bliższa relacja, tym trudniej zachować postawę dojrzałej egoistki. Kiedy mój dojrzewający egoizm wydawał mi się już „okrzepły”, przynajmniej w sensie „społecznym”, związałam się z mocno dominującym partnerem. Zanim się obejrzałam, już znajdowałam się w błędnym kole uległości i agresji. Mojemu partnerowi imponowała moja samodzielność, ale wyżej cenił podporządkowanie, jeszcze wyżej – podporządkowanie bezwzględne. Byłam uległa do granic wytrzymałości, a natychmiast po jej przejściu, odreagowywałam, ale nie po partnersku. Brzydziłam się swojej uległości, więc odreagowywałam z agresją, wychodziłam ze swojej uległej skorupy jak rozjuszony lew po zbyt długim pobycie w ciasnej klatce. Po jakimś czasie odreagowywania robiło mi się głupio, wpadałam więc w równię pochyłą uległości. I tak w kółko. Niestety nie udało mi się uzdrowić naszego związku, musieliśmy się rozstać.

– Z czym Ci się kojarzy dojrzały egoizm w relacji?

– Z poczuciem bezpieczeństwa. Postawa dojrzałego egoizmu wymaga od innych, naszych bliskich i dalszych dojrzałości rozumianej jako odpowiedzialność za siebie. To tak jakby powiedzieć: „nie oczekuję, że będziecie dbać o moje emocje, sama o nie zadbam (powiedzieć bez pretensji czy żalu, powiedzieć z miłością i poczuciem, że właśnie ja zrobię to najlepiej, nie dlatego, że jestem od kogokolwiek lepsza, ale dlatego, że to moje emocje). I (zgodnie z zasadą wzajemności) nie oczekujcie, że ja będę dbać o Wasze emocje, sami o nie zadbajcie. To relacja oparta na wzajemności. Ja dbam o swoje szczęście, a Ty dbasz o swoje. Plus obydwoje dbamy o to, żeby mając za cel swoje zadowolenie nie naruszać czyjegoś. Może brzmi drastycznie, ale jest według mnie znacznie efektywniejsze od relacji, w której każdy jest zobowiązany do dbania o cudze szczęście.

– Dlaczego?

– Przypomina mi się moja Mama z jej ulubionym: „domyśl się/mogłaś się domyślić!”. Zawsze mnie to jej oczekiwanie, że będę się domyślać denerwowało. Z czasem zaczęło frustrować. Dlaczego mam się domyślać, skoro może mi powiedzieć? – nie ma jak prosty i zrozumiały komunikat. Im bardziej doskonalę swoją umiejętność komunikowania się z innymi, tym bardziej widzę, jakie to trudne. Zdarza mi się być niezrozumianą albo źle zrozumianą. Skoro przywiązuję do komunikacji taką wagę a i tak czasami nie wychodzi, to jakim błędem jest obarczone „domyślanie się”? Wolę się nawet nie domyślać! Sam komunikat nieraz nie wystarczy, trzeba negocjować. Być uważnym nie tylko na siebie. Znaleźć kompromis, który nie narusza mojego dobrostanu i umożliwia relację z konkretną osobą. Moje doświadczenie jest takie, że dojrzały egoizm sprzyja relacjom. Kiedy pozwoliłam sobie na dopuszczanie siebie w relacji, swojego zmęczenia, złego samopoczucia czy chwilowego braku chęci rozmowy, przyznałam też analogiczne prawa swoim bliskim. I już mi nie było przykro, że ktoś nagle odwołuje spotkanie. Bo np. miał ciężki dzień i nie ma siły się spotkać.

– Teraz lepiej rozumiem czym dla Ciebie jest dojrzały egoizm i zgadzam się z tym, że jest potrzebny. To, o czym mówisz przypomina mi postawę asertywną. Dużo się ostatnio mówi o asertywności. Jesteś asertywna?

– Tak, jestem asertywna. I masz rację – to jest rozmowa o asertywności. Celowo jednak unikałam tego określenia. Dlatego, że większości kojarzy się ona (niesłusznie!) z umiejętnością mówienia „nie”. Dlatego szukałam określenia bardziej potocznego, któremu chciałam nadać nowe znaczenie.

– Nieraz można być agresywnym, a nie asertywnym….

– Dla mnie różnica między asertywnością a agresją jest jak różnica między krzesłem a krzesłem elektrycznym. Agresja potrzebuje uległości jako swojego dopełnienia. Żadna nie kojarzy mi się z szacunkiem. Asertywność wynika z szacunku. Szacunku, który mamy w równym stopniu dla innych i dla siebie.